TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookie w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
X
BILETY SKLEP BIZNES LEGIA.COM KONTAKT
Richard Grootscholten: Nie bójmy się popełniać błędów
28.09.2020 18.00, autor: JAKUB JELEŃSKI, Fot. Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka, Aleksandra Wór, Jacek Prondzynski,
- W piłce seniorskiej największy nacisk kładzie się na mentalność, fizyczność oraz wykonywanie zadań. I to jest oczywiście niezmiernie ważne, ale bez aspektu technicznego nigdy nie zagra się na najwyższym poziomie. Rozumiem, że trenerzy w juniorach też chcą wygrywać, że boją się o swoją pracę, czują na sobie presję z klubu, ze strony rodziców, niekiedy nawet agentów. Ale tak się nie da budować. Dajmy młodym popełniać błędy, bo kiedy popełnią je w juniorach, w piłce seniorskiej będą już o nie mądrzejsi - twierdzi dyrektor wykonawczy Akademii Piłkarskiej Legii Warszawa Richard Grootscholten.
 
Oglądał Pan spotkanie Polski z Holandią? Skąd się wzięła taka różnica?
 
– Po pierwsze obie drużyny mają zupełnie inny styl. Holandia od jakichś 50 lat ma swoją filozofię gry polegającą na operowaniu piłką w określony sposób, zdominowaniu rywala, posiadaniu i stwarzaniu sobie szans atakiem pozycyjnym. Jeżeli chcesz to wszystko robić, musisz czuć się pewnie z piłką przy nodze i mieć nienaganną technikę na naprawdę wysokim poziomie – w przeciwnym razie nigdy ci się to nie uda. A są kraje, które tego nie uczą, stosując zupełnie inne podejście – fizyczny futbol oparty często na przypadku, ogromie walki i emocjach. Oba te style mogą być skuteczne, ale pytałeś mnie o różnice. I to właśnie pokazało boisko, a na nim widać końcowy produkt tego, jak szkoli się piłkarzy. Holandia ma za sobą bogatą historię – wygrywaliśmy ważne trofea, sprzedawaliśmy i sprzedajemy piłkarzy za duże pieniądze do poważnych lig. Nie mówię, że Polska tego nie robi, ale na zdecydowanie mniejszą skalę. Główna różnica, od której zaczęliśmy rozmowę, to przede wszystkim szkolenie – ono zawsze jest połączone ze stylem gry. To trochę jak z tym pytaniem: Co było pierwsze – jajko czy kura? Czy grasz tak jak szkolisz, czy szkolisz tak jak grasz. Bo jeżeli chcesz grać inaczej, to musisz też zmienić system rozwoju. Topowy międzynarodowy poziom tak naprawdę różni od przeciętnego kilka rzeczy.
 
 
Jakich?
 
– Przede wszystkim technika, ona musi być rzeczywiście bardzo mocno rozwinięta. Jeśli nie jest, nigdy nie zagrasz o najwyższe cele. Musisz więc szkolić zawodników lepszych technicznie, którzy pewnie operują piłką i rozumieją grę lepiej niż inni. W Polsce również próbujecie tego uczyć, ale wasz futbol wciąż jest bardziej oparty na fizyczności, dynamice i częściej używacie elementu reakcji zamiast akcji. Oznacza to, że polskie kluby próbują zmusić rywala do błędu i ten błąd wykorzystać – mało jest gry, w której zespół sam rzeczywiście stara się coś stworzyć. Nie chcę też brzmieć wyniośle, bo to nie jest tak, że Holandia zagrała wielki futbol. Nie i w następnym meczu przegrała zresztą z Włochami. Nam też brakuje pewnych rzeczy, mało tego, są to elementy, które akurat w Polsce udało się rozwinąć bardzo dobrze.
 
 
Bardzo ładnie to brzmi, ale czy po przyjeździe do Polski i zobaczeniu tego, jak gramy w piłkę, nie miał Pan wrażenia, że przeniósł się w czasie o kilka dekad wstecz?
 
– Bez przesady, to, że gracie inaczej nie oznacza od razu, że wszystko jest źle. Obaj oglądaliśmy mecz w Lidze Narodów i chyba zgodzimy się, że Polska miała w składzie piłkarzy nieco słabszych jakościowo. A jeżeli grasz przeciwko teoretycznie mocniejszemu rywalowi, wtedy przede wszystkim się bronisz, bo przecież chcesz osiągnąć jak najlepszy rezultat. Styl drużyny zależy od jakości poszczególnych zawodników i to zupełnie naturalne, że dostosowujesz go do potencjału ludzkiego. Każdy chce wygrać, jednak używa do tego różnych środków – nie mam z tym żadnego problemu. Jeśli chcesz grać defensywną piłkę opartą na wysokich, silnych, charakternych piłkarzach, zorientowanych na zadania – jasne, masz do tego pełne prawo. Ale my chcemy wypuszczać z Akademii graczy, którzy są kreatorami, podejmują ryzykowne decyzje, nie boją się grać. I wtedy musisz szkolić inaczej, co nie jest proste, bo... wtedy coś na pewno pójdzie źle (śmiech).
 
 
Zbudowaliśmy ośrodek treningowy, żeby popełniać błędy?
 
– Właśnie między innymi po to. Bo nie da się nauczyć grać ryzykownie i nieszablonowo bez ich popełniania. Legia jest świetnym miejscem do tego, żeby uczyć grać młodzież w taki sposób. Przecież ten klub niemal w każdym meczu który gra, jest faworytem, prowadzi grę, dominuje. To są wszystkie przesłanki ku temu, by wypracować swój styl. I my w Akademii chcemy działać tak, by przygotować chłopaków, po pierwsze, do gry na najwyższym poziomie w Polsce, a po drugie na występy w Europie, bo to tam znajduje się poprzeczka, którą sobie zawiesiliśmy. Wszystko zaczyna się jednak od umiejętności technicznych i rozumienia gry.
 
 
Skoro teraz mamy narzędzia, by gonić Zachód, jak wielki jest dystans, który musimy nadrobić?
 
– Nie wiem jak wyglądała Polska dziesięć czy dwadzieścia lat temu, ale wiem ile zmieniło się w tym kraju odkąd przyjechałem do niego w 2013 roku. I widzę wiele dobrych rzeczy. Kluby budują akademie, programy szkoleniowe również uległy poprawie – sam zresztą byłem zaangażowany w organizację kursu UEFA Elite Youth A w Białej Podlaskiej i będąc tam widziałem jak bardzo zmienia się środowisko piłkarskie. Jedną z najważniejszych rzeczy w futbolu jest zrozumienie tego, że ten juniorski jest zupełnie inny niż piłka seniorska. I wszystkie topowe akademie traktują młodzież zupełnie inaczej niż seniorów. Pierwsza drużyna musi wygrywać. Zespoły młodzieżowe nie muszą. Weźmy chociażby przykład Cracovii. Kiedy grała z Legią ciężko było ją pokonać, bo wypracowała sobie styl oparty na defensywie, dobrej organizacji i bardzo fizycznej grze, która – chociaż może mało przyjemna dla oka – była jednak skuteczna. Nie masz tak jakościowych piłkarzy, ale mądrze ich ustawiasz, zdobywasz punkty – okej, dobra robota. Ale jeśli chcesz budować akademię i szkolić zawodników, to musisz grać w zupełnie inny sposób.
 
 
To jaka jest złota recepta?
 
– Takiej nie ma oczywiście nigdy. Ale możesz chcieć być stroną dominującą na boisku, podejmować ryzyko, wybierać nieoczywiste rozwiązania. Oznacza to, że coś ma prawo pójść nie tak - będą zdarzać się błędy, straty, strzelane przez przeciwnika gole. Ale jeżeli nie podejmiesz ryzyka, nigdy nie opanujesz pewnych rzeczy. Nam zależy przede wszystkim na tym, by zawodnicy rozumieli grę, podejmowali na boisku świadome decyzje oparte na pewnym sposobie gry, który chcemy wdrożyć. I właśnie teraz zaczynamy wypracowywać pewien styl, co bardzo mi się podoba. Gramy odważniej, nieszablonowo i oczywiście przegrywamy przez to mecze, ale w tym miejscu, w którym obecnie jesteśmy, tym się nie przejmuję. Mamy próbować i popełniać błędy. Każdy chce wygrywać co tydzień, zawodnicy również wychodzą na boisko po zwycięstwo. Jednak dla rozwoju tych chłopaków konieczne jest stawianie im wyzwań. Pozwól środkowemu obrońcy zrobić trudne rzeczy, nie każ mu wywalać piłki jak najdalej, by ustrzec się błędu za wszelką cenę. Co z tego, że wykopie pod presją na 40 metrów i zażegna niebezpieczeństwo, skoro może i czegoś go to nauczy, ale nie tyle, by kiedyś mógł grać na najwyższym poziomie. By się tam znaleźć musisz umieć grać w sytuacjach, gdzie nie masz miejsca i nie masz czasu. Tutaj ważna jest przede wszystkim rola trenerów – gdy wtedy każą wybijać, by ustrzec się straty bramki, później wypuszczą spod swoich skrzydeł piłkarza, który będzie wybierał najprostsze rozwiązania. Czyli: nigdy nie będzie najlepszy. Jeśli nastolatek nie nauczył się pewnych rzeczy, nigdy już nie przyswoi ich na perfekcyjnym poziomie.
 
 
Jak w takim razie uczyć juniorów tego, że wynik nie jest najważniejszy, skoro pewnego dnia trafią do piłki seniorskiej, w której stanowi on wartość nadrzędną?
 
– A czego potrzebujesz do wygrywania meczów w pierwszym zespole? Chęci, pasji i siły fizycznej. Łatwiej się tego nauczyć niż techniki. Naukowo udowodniono, że najbardziej rozwija się ona przed 15. rokiem życia, potem doskonalenie jej nie jest już aż tak możliwe. W piłce seniorskiej największy nacisk kładzie się na mentalność, fizyczność oraz wykonywanie zadań. I to jest oczywiście niezmiernie ważne, ale bez aspektu technicznego nigdy nie zagra się na najwyższym poziomie. Rozumiem, że trenerzy w juniorach też chcą wygrywać, że boją się o swoją pracę, czują na sobie presję z klubu, ze strony rodziców, niekiedy nawet agentów. Ale tak się nie da budować. Dajmy młodym popełniać błędy, bo kiedy popełnią je w juniorach, w piłce seniorskiej będą już o nie mądrzejsi i nie powtórzą ich drugi raz. Rozwiną narzędzia, które łatwiej pozwolą im uniknąć trudnych sytuacji.
 
 
Ale wciąż nie odpowiedział Pan na pytanie. Bo co wtedy, skoro perfekcyjnie wyszkolonego zawodnika, który w juniorach grał na luzie, nagle wpuścimy na stadion z 30 tysiącami osób, gdzie presja jest gigantyczna?
 
– Musimy spojrzeć szerzej na pojęcie presji. Pod presją są już chłopcy w wieku juniorskim – naciska ich rywal, oni sobie wtedy myślą: „Mam problem, jak mam się z nim uporać?”. Jeśli znajdą rozwiązanie i nacisk ze strony przeciwnika stanie się dla nich czymś normalnym – będą wiedzieli jak sobie z nim poradzić dzięki pewności siebie – wówczas ta pewność przeniesie się też na seniorskie boiska. Jeśli czujesz się komfortowo mając piłkę przy nodze, to znaczy, że nie masz się czego bać. Nawet w czołowych klubach ekstraklasy widzę piłkarzy, którzy ciągle wydają się być zestresowani na boisku.
 
 
Kto na przykład jest od tego wyjątkiem?
 
– Spójrz na Andre Martinsa. Nigdy się nie stresuje, bo dobrze czuje się z piłką i zupełnie mu ona nie przeszkadza. Naciska go czterech zawodników, czuje presję z ich strony, ale jest spokojny, bo wie jak wydostać się z takiej sytuacji. Musisz mieć w zespole piłkarzy, którzy potrafią tak grać. Pressing, wbrew pozorom, nie ma tak wiele wspólnego z fizycznością. A niestety w wielu przypadkach akademie piłkarskie rezygnują z zawodników, którzy są słabsi fizycznie, bo przecież wyżsi i lepiej zbudowani chłopcy będą ich przepychać. Proszę zwrócić uwagę na pewien trend, który trwa od wielu lat: większość piłkarzy jest urodzona w pierwszych trzech lub sześciu miesiącach roku. W przypadku dzieci i nastolatków już kilka miesięcy to ogromna różnica, więc logiczne jest, że chłopiec urodzony w lutym, zwykle będzie mocniejszy i większy od tego urodzonego w grudniu. Nawet siedem miesięcy może sprawić, że ktoś pobiegnie szybciej, wyskoczy wyżej, wejdzie mocniej bark w bark. I – nad czym bardzo ubolewam – młodsi często są odrzucani, bo ich kolega wydaje się być lepszy. Nie jest lepszy – jest silniejszy. Ale w pewnym momencie fizyczność tych chłopaków się wyrównuje i wtedy decyduje technika. Często jednak ten młodszy albo odszedł gdzieś indziej, albo w ogóle dał sobie spokój z piłką. I to jest ogromny, ogromny problem.
 
 
Jak chce rozwiązać go zatem nasza Akademia?
 
– Oceniamy zawodników po zdolnościach, bardzo uważnie ich obserwując. Jeśli widzę, że jeden chłopak wygrał z drugim pojedynek biegowy, ale widzę też, że jest od niego dwie głowy wyższy, w ogóle nie zwracam na to uwagi. Co więcej, więksi chłopcy często zaniedbują technikę, bo podświadomie czują, że radzą sobie z rówieśnikami swoją fizycznością. W tym czasie mniejsi poświęcają więcej uwagi technice, bo wiedzą, że skoro są słabsi fizycznie, to muszą poradzić sobie z rywalem w inny sposób. Ciekawostka – mniejsi zawodnicy często grają głową lepiej niż wysocy, bo cały czas kombinowali jak wygrać pojedynek w powietrzu z wyższym od siebie kolegą. Dzięki temu mają lepszą technikę gry głową od wyższych graczy i lepsze wyczucie timingu kiedy wyskoczyć. Mało tego, mniejsi grają bardziej inteligentny futbol, bo wiedzą, że tylko sprytem i błyskotliwością będą w stanie skuteczniej przeciwstawić się większym rywalom. Ci mniejsi lub późnodojrzewający potrzebują jednak więcej czasu, by dojrzeć fizycznie. Warto tu pamiętać, że piłka seniorska potrzebuje atletów, którzy będą w stanie wytrzymać wysokie obciążenia , w takich ostatecznie muszą przeistoczyć się ci początkowi drobniejsi zawodnicy. Pocieszające dla nich jest to, że na koniec szybkość i moc okazują się ważniejsze niż bycie wysokim i ostrym w grze, o czym wielu zawodników przekonuje się dopiero na wysokim poziomie.
 
 
Rezygnowanie ze słabszych fizycznie graczy to jedyny grzech trenerów w piłce młodzieżowej?
 
– Wielu trenerów chce wygrywać, więc często już w juniorach stawiają na większych zawodników, bo przecież oni zdobędą im punkty. Kłopot w tym, że to bardzo krótkowzroczne działanie. Szkoleniowcy na całym świecie często odrzucają także kreatywnych chłopaków, marzycieli z głową w chmurach, ponieważ nie słuchają trenera. A bywa tak, że tacy gracze stanowią o sile drużyny, bo grają bardzo nieszablonowo, niezwykle kreatywnie. Mieliśmy w Sparcie Rotterdam jednego chłopaka, którego nikt nie potrafił ogarnąć. Miał problemy rodzinne, był niezdyscyplinowany, spędziłem na rozmowach z nim naprawdę mnóstwo czasu. I powtarzałem każdemu trenerowi – nie zdejmujcie go z boiska. Potem poszedł do PSV Eindhoven i tam też ciągle słyszałem, że się nie nadaje, bo żaden trener nie umie sobie z nim poradzić. Ostatecznie odszedł od nich za 34 miliony euro. Nazywa się Memphis Depay i za moment będzie w Barcelonie.
 
 
Piękny przykład, ale młodym ludziom zazwyczaj kładzie się do głowy, że trzeba słuchać starszych i być wobec nich posłusznym. To młodzi powinni być pokorni czy nie?
 
– Oczywiście, że tak, to jest zresztą coś, co bardzo mi się w Polsce podoba, a z kolei nie ma tego w Holandii. Tylko pewne rzeczy trzeba wypośrodkować. Na spotkaniach wewnętrznych Akademii Legii jednym z poruszanych tematów jest to, że chcę by zawodnicy zadawali pytania, trenerzy nie muszą wszystkiego im mówić. Kiedy trener przekazuje coś przy linii, a zawodnik dopytuje go, czemu ma postępować tak, a nie inaczej, to oznacza, że chłopak myśli, potrafi zareagować, podać własną koncepcję. Komunikacja przy linii powinna odbywać się na obu płaszczyznach, nie tylko z ławki na boisko. Wtedy to już jest tylko mówienie czegoś, nie komunikacja. Jeżeli uda się ją wdrożyć, potem zawodnik wyjdzie z Akademii na stadion i będzie rozumiał co ma tam robić, nie stanie się kimś, kto bez wskazówek trenera przestanie w ogóle rozumieć futbol. W Akademii często gramy 4-3-3. Gdybyś zapytał mnie jak gra linia pomocy w poszczególnych rocznikach: nie mam pojęcia. Niech oni mi powiedzą – trzech zawodników na boisku decyduje jak ma grać. Słyszę, że to źle, bo cos może pójść nie tak. Niech pójdzie, dzięki temu oni wyciągną wnioski i w przyszłości zagrają dużo lepiej.
 
 
Sugeruje Pan, że trener młodzieżowców powinien zostawić zawodnikom wolną rękę w tym jak mają grać?
 
– Oczywiście. Powinien rzecz jasna temu przewodzić, nadzorować, stawiać piłkarzom wyzwania, dyskutować z nimi, poddawać pewne rzeczy w wątpliwość. Chciałbym żeby młodzież sama wyciągała wnioski. Analizujesz rywala w trakcie meczu, widzisz, że mają świetnego napastnika i słabego lewego obrońcę? Powiedz trenerowi, że sam nie dasz rady zagrać na defensywnym pomocniku i potrzebujesz pomocy drugiego kolegi. Macie zagrać przeciwko słabszemu zespołowi? Zaproponuj wyjście wyżej, zasugeruj, że jedna „szóstka” w zupełności wystarczy. A trener powinien pozwalać młodym na eksperymentowanie, nawet za cenę przegranego meczu. Oczywiście, gdy drużyna przegrywa 0:7, to tak, coś jest źle, powinien reagować, bo zespół potrzebuje jego pomocy. Ale na tym poziomie nie możemy robić zagadnienia z każdej porażki, to się po prostu zdarza. W piłce juniorskiej trzeba się po prostu z tych porażek uczyć.
 
 
 
 
Nie jest to przypadkiem zbyt nowatorskie podejście?
 
– Czy na stadionie gdzie siedzi 30 tysięcy ludzi, którykolwiek z zawodników słyszy krzyczącego trenera? Piłkarze sami muszą decydować, dokonywać odpowiednich wyborów.
 
 
Jak w takim razie połączyć trenowanie młodzieży z jednoczesnym zostawieniem jej wolnej ręki?
 
– Trener jest odpowiedzialny za dawanie wskazówek, rad i do niego należy cały tydzień - ma treningi od poniedziałku do piątku. Mecz jest już dla zawodników. Sztab szkoleniowy pracuje cały czas – prowadzi zajęcia, tworzy mikrocykle, odpowiada za przygotowanie motoryczne, ustalanie schematów itp. Nadchodzi mecz, mamy godzinną odprawę, półtoragodzinną analizę video, następnie przekazujemy piłkarzom tysiące wskazówek, planów, a potem zaczyna się spotkanie i po minucie zespół dostaje czerwoną kartkę, ktoś doznaje kontuzji, albo druga drużyna gra kompletnie inaczej niż zakładaliśmy. I co wtedy? Zawodnicy zgłupieją? Oni muszą wiedzieć jak zareagować na to co widzą. Mecze są różne – raz to my jesteśmy lepsi, gramy wyżej, atakujemy odważniej. Za tydzień rywal ma więcej jakości, spycha nas do defensywy i wtedy też musimy umieć się odnaleźć. W Holandii, gdy weźmiesz do tablicy taktycznej czternastolatka i zapytasz go o ostatni mecz, będzie potrafił wytłumaczyć naprawdę wiele. U nas bowiem odpowiednim prowadzeniem i pytaniami prowokuje się dzieci do myślenia. Generalizuję, bo nie dotyczy to wszystkich w Polsce, ale tutaj trenerzy podejmują naprawdę dużo decyzji. My w Akademii zaczęliśmy to zmieniać i już widzę pozytywne tego efekty - zawodnicy więcej rozmawiają. To jednak wieloletni proces, który trwa już jakiś czas. Wiesz dlaczego tak wiele zespołów w ekstraklasie sprowadza Brazylijczyków, Portugalczyków i Hiszpanów?
 
 
Bo rozumieją grę?
 
– Dokładnie, robią różnicę na boisku dzięki rozumieniu gry i technice.
 
 
Co jeszcze zmienił Pan przez ostatni rok?
 
– Kilka lat temu Radosław Mozyrko razem z Jackiem Zielińskim i Piotrem Urbanem stworzyli plan pokazujący, w jakim kierunku powinna rozwijać się Akademia. Sztab szkoleniowy, który mamy, został stworzony już dawno. To młodzi szkoleniowcy, ale mający ogromną chęć nauki i rozwoju. I jestem przekonany, że są oni właściwymi ludźmi na właściwym miejscu. Podstawą tamtego planu były bardzo dobre rzeczy, takie jak: posiadanie piłki, wymienność pozycji, ofensywny styl gry, błyskawiczne kontry i tak dalej. Oparto je o najwyższy poziom w Polsce i w ten sposób zaczęto grać inaczej niż wcześniej. Kiedy pojawiłem się w Akademii miesiącami się temu przyglądałem i analizowałem, które elementy możemy jeszcze poprawić. Było tam już mnóstwo pozytywów, choć w paru przypadkach zbyt wiele z nich pozostawało na papierze, stąd należało je po prostu głębiej wdrożyć. Zdecydowałem się iść w tym kierunku, co oznacza, że trenerzy dużo bardziej niż wcześniej skupiają się na naprawdę drobnych szczegółach. Teraz gramy bardziej ryzykownie i wymagająco dla młodych piłkarzy, nasz styl oparty jest na posiadaniu piłki, ale też bardzo szybkich kontratakach i niezwykle agresywnym pressingu. Staramy się stawiać naszym podopiecznym coraz większe wyzwania. Powiedziałbym, że z tego, co już było, wziąłem wiele i dodałem sporo swoich pomysłów, do tego wymagam, by zwracać uwagę na większą liczbę elementów i bardziej szczegółowe wdrażanie pomysłów.
 
 
Jakie to pomysły?
 
– Na boisku dotyczą one głównie nowego stylu gry, budowy akcji od obrony. Oprócz tego chcemy grać z większym ryzykiem i dominacją w dwojakim znaczeniu – indywidualnym i zespołowym. Chcemy, by zawodnicy sami włączali się do gry, prosili o piłkę, byli pewni swego i grali nieoczywisty, ryzykowny futbol. To trudne, więc popełniamy błędy. Ale nie możemy unikać ryzyka i nowych wyzwań, bo wtedy nigdy nie zmaksymalizujemy czasu nauki w Akademii. Ważne jest to, że wprowadziliśmy inny system treningów, ćwiczymy więcej, co też jest powiązane z rosnącymi możliwościami za sprawą LTC. Zamiast czterech jednostek piłkarskich w tygodniu, mamy w niektórych drużynach pięć czy sześć. We wtorki i czwartki najstarsze zespoły mają „dzień profesjonalny”, podwójne treningi, a pomiędzy zajęcia szkolne na terenie LTC, na koniec dnia odpoczynek w bursie, która jest nową rzeczą w życiu Legii. Wcześniej nasi zawodnicy uczyli się i mieszkali w miejscach oddalonych od siebie, na które nie mieliśmy wielkiego wpływu. Wdrożenie tego całego nowego sposobu funkcjonowania było trudne i wymagało wielu miesięcy pracy, o co zadbał Przemysław Zych, Menedżer Operacyjny Akademii. Wiele możemy ugrać na tej większej bliskości z zawodnikami, wciąż nad tym pracujemy. Ta bliskość oznacza też, że możemy poświęcić graczom więcej czasu nie tylko od strony wychowawczej, ale też sportowej. Jest czas na siłownię, wideo analizy, rozmowy indywidualne, warsztaty. Tych momentów jest po prostu więcej. Zajęcia są jeszcze bardziej zindywidualizowane niż były wcześniej, jeszcze mocniej skupiamy się na utalentowanych zawodnikach. Teraz to oni mają możliwość decydowania o tym, nad czym chcą pracować. Oczywiście wiele rzeczy musimy poprawiać. Musimy przygotowywać lepszych piłkarzy pod względem atletycznym, tak aby wytrzymywali większe obciążenia, dalej podnosić tempo w treningu i meczu. Chcemy grać więcej trudnych meczów i podnieść poziom zrozumienia gry.
 
 
Wspomniał Pan o tym, że zawodnicy mają możliwość decydowania o tym, nad czym chcą pracować. Nie jest to zbyt rewolucyjny pomysł?
 
– Wcale nie, zacznijmy wreszcie traktować młodzież poważnie. Jeżeli chcesz grać na topowym poziomie, musisz mieć pewnego rodzaju samoświadomość. Gdy trener każe ci wykonać ćwiczenie, to oczywiście je zrobisz, ale na tym koniec. Jednak w momencie, w którym to tobie ktoś daje możliwość wyboru i masz szansę pracować nad wybranym przez siebie aspektem, będziesz dużo bardziej zaangażowany w to co robisz. Akademię traktuję trochę jak kampus uniwersytecki. Chłopcy mają na miejscu szkołę, dzięki czemu nie trzeba rezygnować z treningów czy edukacji na rzecz tego drugiego. Zaczynamy od śniadania, potem dwie godziny nauki, trzy godziny treningu – tylko żebyśmy się dobrze zrozumieli – to nie jest tak, że przez cały ten czas wyciskamy z nich siódme poty. Na to składa się 30 minut analizy video, przygotowanie fizyczne do zajęć, 90 minut treningu na boisku, a następnie zajęcia indywidualne z zawodnikami. Po wszystkim mają kolejne lekcje, następnie drugi trening, który jest nieco bardziej zindywidualizowany niż ten pierwszy. Młodzi piłkarze mają możliwość wyboru tego, nad czym chcą dziś skupić. Dużo osób mówi, że robi to w innych klubach, ale wątpię, by większość z nich rzeczywiście rozumiała co znaczy dać zawodnikowi możliwość prowadzenia się samemu.
 
 
Kiedy zamierza Pan zobaczyć pierwsze efekty tej pracy i co będzie tego wyznacznikiem? Debiuty w pierwszym zespole, transfer za poważne pieniądze?
 
– Za sprzedawaniem piłkarzy za 30 milionów euro stoi jakieś dziesięć, dwanaście lat pracy akademii. Tyle mniej więcej zajmuje wytworzenie całej atmosfery, wypracowanie współpracy pomiędzy sztabem szkoleniowym i zawodnikami, co pozwala wznieść się na wyższy poziom. Od kilku lat Akademia Legii była na odpowiedniej drodze, ale doprecyzowanie tysięcy szczegółów – chcemy czy nie – wymaga czasu. Ale niecierpliwym mogę powiedzieć, że już po roku widzę efekty naszej pracy. I, szczerze mówiąc, są one większe niż przypuszczałem.
 
 
W jakim aspekcie widać to najbardziej?
 
– Przede wszystkim w tym, jak pracują poszczególni ludzie. Wydaje mi się, że wypracowaliśmy wspólnie z nimi pewien zdrowo działający system. Bardzo rozwinęli się analitycy, trenerzy przygotowania fizycznego i sami szkoleniowcy poszczególnych roczników. W trakcie pracy w innych klubach często spotykałem się z postawą, że trener nie chciał na przykład oddać swojej drużyny U14, bo już zbudował zespół, a teraz nagle dostaje zupełnie nową, nieprzygotowaną grupę. Tutaj czegoś takiego nie ma. Działamy według planu, nad którym pracuje każdy, ale – co oczywiste – na innych poziomach w poszczególnych grupach wiekowych. Trenerzy dużo ze sobą rozmawiają, uczą się od siebie nawzajem, eksperymentują, stawiają swoim podopiecznym nowe wyzwania. Chcemy, by ten ośrodek naprawdę żył piłką. W wielu pomieszczeniach mamy ekrany, na których prezentujemy topowe akcje po pierwsze z najlepszych klubów w Europie, po drugie te z poziomu ekstraklasy i po trzecie te, które sami stworzyliśmy. Wtedy najlepiej widać różnice, nad którymi chcemy pracować. Dni w Akademii są bardzo długie, pracujemy więcej niż kiedykolwiek, ale wierzę, że to jedyna droga, by osiągnąć sukces.
 
 
Tylko ilu chłopaków z poszczególnych roczników przebije się do pierwszego zespołu? Dwóch, trzech?
 
– Jeżeli przebicie się do pierwszego zespołu rozumiemy nie jako treningi z nim i siedzenie na ławce, ale wchodzenie na boisko i wywieranie znaczącego wpływu na drużynę, wówczas dwóch chłopaków z każdego rocznika jest już znakomitym wynikiem. Po pięciu latach mielibyśmy dziesięciu takich chłopaków – to byłaby wspaniała rzecz.
 
 
Jak na kilkudziesięciu chłopców to i tak skromna liczba. Co z tymi, którzy nie dadzą rady wystąpić w Legii?
 
– Musimy się dobrze zrozumieć. To co tutaj stworzyliśmy jest naprawdę wielkim projektem i wiem, że choć wiele klubów w Polsce chciałoby szkolić podobnie, po prostu nie ma takich środków. My mamy, dzięki czemu możemy optymalizować szkolenie tak, by nawet ci, którzy będą za słabi na Legię, spokojnie znaleźli miejsce w innych zespołach ekstraklasy. Nawet jeśli nie, to jestem całkiem spokojny o to, że po zakończeniu szkolenia w LTC, zawodnicy dostaną od nas odpowiednie narzędzia, by utrzymać się z piłki i grać na poziomie centralnym, to znaczy w ekstraklasie, pierwszej lub drugiej lidze. Powiedziałbym, że około 80% absolwentów Akademii kończących całą naszą ścieżkę, będzie mogło grać w piłkę profesjonalnie. Takiej gwarancji nie może dać żaden inny ośrodek treningowy w Polsce. No i jest jeszcze jeden bardzo ważny aspekt.
 
 
To znaczy?
 
– Młodzi polscy piłkarze odchodzą za wcześnie. Gdy tylko nie dostają szansy przez dłuższy czas, od razu starają się wyrwać z klubu. Rodzice, agenci, ale też sami zawodnicy uważają, że skoro mają 17, 18 lat i jeszcze nie zadebiutowali w ekstraklasie, to czas poszukać szczęścia gdzieś indziej. Większość z nich robi to zdecydowanie za wcześnie i nagle okazuje się, że nie w pełni ukształtowany organizm nie radzi sobie z obciążeniami i wymaganiami na takim poziomie. Zawodnik przepada, a mógłby po prostu zostać na poziomie juniorskim rok dłużej i wtedy miałby zdecydowanie większą szansę na zrobienie kariery. Nigdy w życiu nie widziałem w żadnym kraju takiego odsetka młodych zawodników z poważnymi kontuzjami. Zachęcam do napisania raportu na ten temat, to są po prostu szokujące dane.
 
 
Ja już nie mówię o Mbappe, który został mistrzem świata w wieku 19 lat, ale nawet patrząc na poziom naszej ligi, widać na boiskach wielu 17-18-latków. Do znudzenia powtarzany jest żart na temat Pawła Brożka, który do 30-stki określany był mianem młodego i perspektywicznego. To do kiedy w końcu rzeczywiście jest się młodym?
 
– To bardzo indywidualna kwestia – są chłopcy mający po 17 lat i są już dojrzali nie tylko piłkarsko, ale mentalnie i społecznie. Są też tacy, którzy nie potrafią tego nawet jako 24-latkowie. Przygotowanym na poziom seniorski zawodnik staje się średnio pomiędzy 19 a 21 rokiem życia. Nawet w Legii znajdziemy wyjątki od tej reguły, takie jak Szymański, Karbownik czy Majecki, którzy mieli lub też mają ogromny wpływ na zespół jako młodzieżowcy, ale to nadal wyjątki. Młodzi muszą być cierpliwi, nie nastawiać się na transfer tylko dlatego, że jeszcze nie nadszedł ich czas. Lepiej, by zawodnik regularnie grał w trzeciej lidze, mając dobre środowisko treningowe, niż siedział na ławce w ekstraklasie. W tym wieku rozwój jest absolutnie najważniejszy, a jego ścieżki są różne. Ktoś wskoczy do „jedynki” od razu, ktoś inny musi ograć się na wypożyczeniu. Często widzę, jak media podkręcają młodych na zasadzie: zobaczcie, w klubie X gra taki i taki dzieciak, który mimo tego, że ma 17 lat występuje regularnie. No dobrze, występuje, ale może dlatego, że zespołu po prostu nie stać na lepsze transfery i starają się załatać dziurę swoimi. W Legii rywalizacja jest dużo większa, dlatego piłkarze muszą dokonywać dobrych wyborów.
 
 
Na sam koniec: lubi Pan się bawić w przewidywanie przyszłości?
 
– Nie lubię, ale pytaj (śmiech).
 
 
Gdzie Akademia i polska piłka będą za pięć lat?
 
- Myślę, że w tym czasie damy radę wypuścić spod naszych skrzydeł grupę naprawdę dobrze wyszkolonych i ukształtowanych piłkarzy – społecznie, mentalnie, fizycznie i piłkarsko. Sądzę, że dostarczymy im dobrą wyprawkę na dorosłe oraz piłkarskie życie, bo cały czas staramy się zmieniać ich mentalność. Często widzę gigantyczny spadek motywacji po tym, jak młody dostał nowy kontrakt – pewnie źle to zabrzmi, ale to takie typowo polskie: no dobra, to już mam, czyli czas na odpoczynek. Fatalna postawa. I myślę, że za pięć lat zmieni się to na tyle, że kiedy piłkarz podpisze umowę, to powie: dziękuję, było miło, ale jaki jest plan na jutro? I nad tym też będziemy chcieli pracować. Pieniądze dla młodych nigdy nie mogą być najważniejszym argumentem przy decyzji o podpisaniu pierwszych kontraktów. Na to przyjdzie czas.
 
 
Okej, to została nam jeszcze polska piłka.
 
– No tak. Nie przyjechałem tutaj żeby ją zmieniać, aczkolwiek na pewno chciałbym pomóc na tyle ile potrafię. Odkąd tu przyjechałem za pierwszym razem w 2013 roku już wydarzyło się wiele dobrego, natomiast wciąż jest nad czym pracować. Gdy oglądam polską ligę widzę, że tracimy dużo czasu albo na symulowanie zawodników, albo na grę zawodników na czas, albo na faule. Ucieka dużo minut z meczu, co zabija jego płynność. Niestety, ale to się zaczyna na poziomie młodzieżowym. W żadnym innym kraju nie widziałem symulowania na taką skalę. Za pierwszym razem kiedy widziałem taką sytuację i zawodnik darł się w niebogłosy pomyślałem: cholera, pewnie poszły mu więzadła. Ale za moment zobaczyłem jak wstał i zrobił sprint za piłką przez połowę boiska. To jest zabijanie futbolu i uważam, że jak najpierw umierałeś, a za moment rzuciłeś się za akcją, to od razu powinieneś dostać kartkę. Niedawno graliśmy z Jagiellonią, której bramkarz zabrał z meczu spokojnie z 10 minut. 10 minut, przez które kibice mogli zobaczyć fajny futbol, 10 minut, które stracili sponsorzy płacący na tę ligę potężne pieniądze. Jedyną kartką jaką obejrzeliśmy w związku z tym zachowaniem, było napomnienie trenera Vukovicia, który słusznie wściekał się na Steinborsa. My wszyscy, piłkarze, trenerzy, sędziowie, musimy wyciąć to z piłki nożnej. W Akademii wprowadziliśmy zasadę – jeżeli którykolwiek z naszych chłopaków zachowuje się w ten sposób, od razu zostaje zdjęty z boiska. Czy przegramy przez to jakiś mecz? Na pewno. Ale to jedyny sposób żeby pozbyć się takich zachowań. I mam nadzieję, że – nawiązując do pytania -  za te pięć lat w polskiej piłce będzie więcej minut płynniejszej gry, co od razu będzie dobrze świadczyło o postępie.





zgłoś błąd
Zgłoś błąd
Dodaj do





Akademia gra!

7 czerwca 2023

Środa

15:00, Legia U17 - Górnik Zabrze, LTC
19:00, Legia II - Pogoń Grodzisk Maz., Warszawa

25-27 października 2019

Sobota

10:00, ATP U12 - Legia U12, W-wa
12:00, Śląsk U18 - Legia U18, Wrocław, 0:3
12:30, Naki U17 - Legia U17, Olsztyn, 2:0
14:30, AP Jagiellonia U15 - Legia U15, Białystok, 4:0
15:00, KS Ursus U13 - Legia U13, W-wa
16:00, FFA U14 - Legia U14, W-wa, 1:8

Niedziela

12:00, Legia II - Świt NDM, Ząbki, 1:1
15:30, AP Zina U12 - Legia U11, W-wa

19-20 października 2019

Sobota

11:00, Legia U14 - Escola Varsovia U14, Łazienkowska 3, 4:3
12:00, Legia U18 - Jagiellonia Białystok U18, Rembertów, 4:0
13:00, Legia U17 - AKS SMS Łódź U17, Łazienkowska 3, 5:1
13:45, UKS Derby 356 U11 - Legia U10, Warszawa
15:00, Sokół - Legia II, Aleksandrów Łódzki, 1:1
15:00, Legia U13 - Escola Varsovia U13, Łazienkowska 3

Niedziela

16:00, Legia U15 - Escola Varsovia U15, Łazienkowska 3, 1:3
18:00, Legia U11 - WRKS Olimpia U12, Łazienkowska 3

23 października 2019

Środa

12:00, Lech U18 - Legia U18, Wronki, 1:1
15:00, Lechia - Legia II, Tomaszów Maz., 0:1
17:45, Legia U16 - Polonia W-wa U16, Ł3, 1:1

Czwartek

17:15, Legia U12 - Znicz Pruszków, Ł3

30-31 października 2019

Środa

14:00, Legia U18 - Gwarek Zabrze U18, Rembertów, 2:1
16:00, MUKS Unia U16 - Legia U16, W-wa, 1:5
17:30, Legia U13 - MKS Piaseczno U13, Ł3
17:30, KS U12 - Legia U12, Nowa Sucha
18:00, Legia II - Odra Opole, Ząbki, 1:0

Czwartek

14:00, Legia U17 - Ursus U17, Ł3, 3:1
18:30, Legia U10 - TS Gwardia U11, Ł3

9-10 listopada 2019

Sobota

12:00, Wisła U18 - Legia U18, Kraków, 1:5
12:00, Legia U17 - Escola U17, Ł3, 3:1
13:30, SEMP Ursynów U13 - Legia U13, W-wa

Niedziela

11:00, UKS Junior U14 - Legia U14 (U13), Radom
12:00, Legia II - Concordia Elbląg, Ząbki, 1:1
12:00, MKS Ząbkovia U15 - Legia U15, Ząbki, 0:8
14:00, MKS Ząbkovia U16 - Legia U16, Ząbki, 2:2
16:00, Legia U11 - Przyszłość Włochy U12, Ł3
16:30, Pogoń U12 - Legia U12, Grodzisk Maz.
17:30, Legia U10 - KS Raszyn U11, Ł3

6-8 listopada 2019

Środa

16:00, Legia U16 - Delta Wa-wa U16, Ł3, 1:3
17:00, Legia II - Ruch Wysokie Maz., Ząbki, 0:0
17:45, Legia U13 - STF Champion U13, Ł3

Czwartek

17:20, Legia U11 - KS Warszawiak U12, Ł3

Piątek

19:15, MKS U11 - Legia U10, Piaseczno

16-17 listopada 2019

Sobota

12:00, Legia U18 - Lechia Gdańsk U18, Rembertów, 4:2
13:30, UKS SMS U17 - Legia U17, Łódź, 3:5
18:00, Legia U15 - ZKS Olimpia Elbląg U15, Ł3, 7:1

22-24 listopada 2019

Sobota

11:00, KS Ursus U16 - Legia U16, W-wa
12:00, Legia U18 - Hutnik Kraków U18, Rembertów, 1:0
14:00, KS Drukarz U12 - Legia U12, W-wa
9 - 18:, LEGIA CUP U11 - Legia U11 / Legia U10, Ł3

Niedziela

12:00, Legia II - RKS Radomsko, Ząbki, 3:1
9 - 14, LEGIA CUP U11 - Legia U11 / Legia U10, Ł3

19-22 listopada 2019

Wtorek

17:30, Legia U10 - Warta Poznań U10, Ł3

Środa

14:00, Polska U16 - Legia U16, Ząbki

Piątek

14:00, Polska U16 - Legia U17, Ząbki

Sprawdź inny tydzień

Logowanie z legia.com
Nie masz konta? Zarejestruj się Zapomniałeś hasło? Przypomnij

zamknij
Nazwa strony: Legia.com
Link: http://source.legia.com/news,47538-richard_grootscholten_nie_bojmy_sie_popelniac_bledow.html#kom_add
E-mail:
Opis problemu:
Podpis:
Przepisz kod: Kod
 
Kod:
Zamknij okno

a